sobota, 3 sierpnia 2013



Sierpień 2018



Pamiętasz? Napisałeś mi wiadomość prosząc o spotkanie w kawiarence niedaleko plaży. Spotkaliśmy się. Stałeś tak tuż przede mną. Czułam jak łzy na nowo zbierają się w moich oczach. A przecież wylałam już z siebie ich ocean. Minęło dwa lata. Okrągłe dwa lata odkąd ostatni raz Cię widziałam. Ostatni raz kiedy słyszałam Twój głos. Ostatni raz jak powiedziałeś mi,że wrócisz. Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile mnie to kosztowało,abym cokolwiek mogła Ci powiedzieć. Patrzyłeś na mnie tymi czekoladowymi oczami i widziałam w nich rozczarowanie. Spodziewałeś się,że przyjdę z Twoim Synem. Nie wiedziałeś o nim prawda? Nie musisz kłamać. Jestem pewna,że Marc powiedział Ci o nim tuż przed Jego narodzinami. Pamiętam do dziś z relacji Bartry,że nie mogłeś uwierzyć w Jego słowa.. Nie mam do Ciebie żalu. Wpierali mnie Twoi najbliżsi i Rafael. Jednakże uwierzyłeś kiedy w telewizji nadawali wiadomości o narodzinach pasierba Rafy. Wtedy musiałeś uwierzyć. Tak jak zawsze chciałeś nazwałam go Luca. Luca Cristian Tello Rodrgio. Drugiego imienia domagał się Rafa jak i Marc. Ze względu na Ciebie. Zgodziłam się, nie miałam wyjścia. Stałeś tam naprzeciw mnie. Znów czułam Twój zapach perfum,które uwielbiałam.
-Anna- odważyłeś się coś powiedzieć - mam syna,ale chcę też poznać go,być z nim i dbać o niego.
Wiedziałam dobrze,że masz czternastomiesięcznego synka Dylana. Ale wiedziałam również,że będziesz chciał się opiekować Luką. Nie miałam nic przeciwko. Powiedziałam Ci,że masz pięć minut aby znaleźć się na plaży. Uśmiechnąłeś się schodząc z schodów prowadzącą ku niej. Widziałam Ich. Rafaela,Thiago i Luce. Bawili się,musiał odziedziczyć po Tobie ten zapał do piłki,bo odkąd nauczył się chodzić nie rozstawał się z nimi. Podeszliśmy bliżej. Zauważył mnie. Zaczął krzyczeć biegnąc małymi stopkami w naszą stronę. Loczki w śmieszny sposób podskakiwały w przeróżne strony,śmiałeś się. Śmiałeś,bo za chwilę poznasz swojego synka i podziękujesz chłopakowi do,którego pałałeś nienawiścią,który zajął się mną i Lucą.
-Nie będziemy Wam przeszkadzać - pocałował w skroń. 
powiedział Rafa przytulając mnie do siebie, Rękę położył na zaokrąglonym brzuszku,w którym była nasza mała Leti. Thiago stał zaraz przy Tobie z małym na rękach,jednak po chwili Ty zabrałeś  go. Poczochrałeś burzę brązowawych loczków. Pamiętasz? Opowiadał Ci,że ogląda mecze. Był bystry jak na dwu i pół latka. Akceptowałeś to,że mówi do Rafaela 'tato',jednak po twojej reakcji chciałeś,aby również mówił tak do Ciebie. Nie wiedziałeś tego,że za każdym razem Alcantara mówił Luce,że ma dwóch tatusiów? Jednego tutaj w Barcelonie, a drugiego w Anglii. Mały zawsze pytał dlaczego nie możesz być z nim. Tłumaczył mu. Tłumaczył,że masz tam misję do spełnieni. Mówił,że jeśli ją spełnisz wrócisz tutaj z swoją rodziną i pozna Cię.




Od autorki: Tak i oto mały epilog, kończący historię Cristiana i Any. Jednakże zaznaczam,że to dopiero początek pewnej historii,która niebawem nabierze rozpędu,ale to niespodziana. Piona! 

wtorek, 23 lipca 2013



26 grudzień.


Mieliśmy pójść razem na przyjęcie do moich rodziców. W końcu miałeś poznać moją rodzinę. Po 9 miesiącach spędzonych razem. Jako para. Bałeś się. Nerwowo poprawiałeś krawat jadąc samochodem,nie mówiłam nic. Bałam się,ze z tych nerwów możesz spowodować wypadek. Chociaż do teraz zastanawiam się czego się lękałeś? Przecież to tylko moi rodzice,którzy mnie wychowali i rodzeństwo. Szalone,ale kochane. Pytałeś tysiąc razy czy nie zapomniałam czegoś. Zaprzeczałam za każdym razem mówiąc,że nie powinieneś być tak spięty. Nie musiałeś się niczego obawiać. Oni także chcieli Cię poznać,a najbardziej moja matka. Ostatnie skrzyżowanie,które prowadziło do domu państwa Rodrigo. Zatrzymałeś się na czerwonym świetle. Wystukiwałeś dobrze znany mi rytm piosenki. Widocznie to Cię uspakajało. Zielone. Ruszyłeś. Nie minęła chwila, a w nasz samochód wpakowało się czarne porshe. Nie pamiętam wszystkiego. Chyba trzymałeś mnie wtedy za dłoń prosząc,abym nie zamykała oczu. Zamknęłam. Reszty nie pamiętam. Ciemność,pustka. Obudziłam się po kilku godzinach, siedziałeś przy mnie z głową pomiędzy kolanami. Płakałeś. Miałeś plastry na czole, dwa białe plastry. Jeden wzdłuż łuku brwiowego, drugi zaś ponad skronią. Modliłeś się. Prosiłeś o to,abym wróciła. Wróciłam. Obolała, ale wróciłam dla Ciebie. Dopiero po kilkunastu minutach,gdy chciałeś wyjść po kolejną kawę zauważyłeś,że się wybudziłam. Uśmiechnąłeś się ocierając łzy z policzek. Ująłeś moją dłoń w swoją, pocałowałeś. Opowiedziałeś mi wszystko od momentu,w którym straciłam przytomność. Powiedziałeś też,że miałeś szytą głowę i obite ramie. Przepraszałeś mnie setki razy,obwiniałeś siebie za ten wypadek. Jednak ja byłam przekonana,że sprawcą wypadku był kierowca porshe. Uważałeś. Uważałeś za każdym razem kiedy jeździliśmy razem. Wiedziałeś,że nie należę do tych dziewczyn,które uwielbiają szybką jazdę. Wieczorem przyszli moi rodzice, zapewne poznałeś ich jak byłam nieprzytomna. Dogadywałeś się z nimi. Bardzo dobrze Ci szło. Chciałeś zostać,ze mną. Tam w szpitalu. Sprzeciwiłam się. Wiedziałam,że powinieneś być wypoczęty. Przecież na drugi dzień miałeś mieć trening z pierwszą drużyną, z którą za niedługo miałeś podpisywać kontrakt. Pożegnałeś się. Powiedziałeś,że wrócisz. Nie wróciłeś. Czekałam całymi dniami, tam w szpitalu,w białej sali. Byłam przekonana,że treningi dawały Ci w kość i dlatego nie przyjeżdżałeś. Z kliniki wypisali mnie po tygodniu. Gdy weszłam do naszego domu, już nie leżały tam Twoje buty, ani żadna torba treningowa. Twoja konsola była tam gdzie zawsze, w szafce pod telewizorem. W kuchni stały dwie szklanki,w których była niedopita kawa. Myślałam,że jesteś na treningu. Zignorowałam to. Poszłam do łazienki. Otwarłam szafkę,którą dzieliśmy razem. Na twoich półkach została tylko pusta. W błyskawicznym tempie przemieściłam się z łazienki do naszej sypialni. Otwarłam ogromną drewnianą szafę. Nie zastałam tam żadnych twoich koszul, żadnych garniturów,żadnych kurtek,spodni,t-shirtów. Nic! Nie minęłam chwila, a po moich policzkach leciało morze łez. Wybrałam numer Marca. Prosząc,aby przyjechał jak najszybciej może. Zjawił się. Ale nie sam. Przyjechał z Rafą. Wszedł nawet nie dzwoniąc. Wiedział,że coś się stało. Widząc mnie całą we łzach, zgarnął mnie do siebie i kazał mówić. Opowiedziałam mu wszystko. Sam dziwił się twoim nagłym zniknięciem. W ciągu tych kilku godzin, w których siedzieliśmy w trójkę. Dzwoniliśmy na zmianę z milion razy. Raz ja, raz Marc. Rafael nie chciał. Tamtej nocy oboje zostali przy mnie. Zapewne nie spodobałby Ci się fakt,że w naszym domu śpi młodszy brat Thiago . Twój przyjaciel chciał odesłać Go do domu. Nie pozwoliłam mu. Chciałam,aby został tam ze mną. Został i był przy mnie tak samo jak Marc. Rozmawialiśmy do rana. Ja i On. Poznałam Jego. Z tej lepszej strony. Był przy mnie,gdy tego potrzebowałam. Dzwoniłam. Dzwoniłam codziennie. Przez Dwa tygodnie. Wiesz? Po dwutysięcznym dzwonieniu straciłam rachubę,który to już raz. Zniknąłeś, jakbyś zapadł się pod ziemię. Nie zostawiłeś żadnej wiadomości w domu. Nic! Marc oraz Rafael po jakimś treningu przyjechali z wiadomością o Tobie. Nie spodziewałam bym się tego. Po naszym wypadku poprosiłeś zarząd o wypożyczeniu z możliwym transferem do Anglii oraz wiadomością od Ciebie. Podobno zostawiłeś ten list u władz klubu w dniu, w którym wyleciałeś do Londynu. Napisałeś w nim,że mam wybaczyć Ci zdradę. Wybaczyłam już dawno. Napisałeś,że mam wybaczyć ten wypadek. Wybaczyłam, ale nie Tobie, a sprawcy tego wypadku. Napisałeś,że mam wybaczyć to wypożyczenie bądź transfer. Nie wybaczyłam. Prosiłeś,abym była szczęśliwa. Nie byłam, nie potrafiłam. Bo moim szczęściem byłeś Ty. Wiem tylko jedno. Nigdzie nie ma takiego jak Ty,Cristian. Nie ma i nie będzie. Wiesz co najczęściej robiłam,gdy byłeś na rozjazdach klubowych? Kładłam się do łózka z miską czekoladowych lodów i włączałam kolejne banalne komedie romantyczne,które kończyły się jebanym happy end'em. I wiesz co było w tym zabawniejsze? Odkąd wyjechałeś codziennie leżałam w łóżku, z miską lodów bądź nie z nadzieją,że wrócisz.. Pewnie zastanawiasz się czy nadal płaczę? Nie, już teraz nie. Za dużo czasu minęło. Swoje przepłakałam i przesiedziałam w samotności. Potem dzięki Bartrze i Rafie podniosłam się na nogi. Kupiłam nowe mieszkanie, nie mogłam zostać w naszym domu. Za bardzo przypominał mi Ciebie. Znalazłam pracę,którą z czasem polubiłam. Coraz częściej spotykałam się z Twoim przyjacielem i Rafealem. Tak z Rafaelem Alcântara stał się kimś ważnym w moim życiu. Kiedy w październiku dowiedziałam się,że że jestem w drugim miesiącu ciąży. Zabawne. Prawda? Ty wyjechałeś, a jednak zostawiłeś coś po sobie. Raczej kogoś. Maleństwo,które będzie owocem naszej niedojrzałej miłości. Jednak On nie odwrócił się ode mnie. Wiedz, że godnie Ciebie zastępuje.



od autorki: kolejny zostawiam i zmykam. Jeszcze epilog.. 

czwartek, 11 lipca 2013


26 lipca




Dźwięk dzwoniącego telefonu wyrwał mnie ze snu. Przetarłam oczy i usiadłam na łóżku łapiąc w dłoń telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i pomimo tego, że był środek nocy odebrałam "Wiem, że jest cholernie późno, ale nie mogę zasnąć. Nie mogę spać bo męczy mnie fakt, że nie powiedziałem Ci jak bardzo Cię kocham." Ziewnęłam i cicho wyszeptałam "Na maxa Cię pojebało." Rozłączyłam się i z uśmiechem na ustach zasnęłam. Zapewne nie pamiętasz już tego. Była to twoja ostatnia noc w Niemczech. Nie potrafiłeś się doczekać,aż w końcu spędzisz ze mną te kilka dni wolnego. Mieliśmy lecieć na Ibizę z przyjaciółmi. Jedyny fakt,który Ci przeszkadzał to to,że również Rafael wybiera się z nami. Chciałeś się wymigać z tego wyjazdu. Prosiłeś mnie o to,żebyśmy zostali w domu. Sami. Bez nikogo. Nie zmieniłam zdania dopóki nie wróciłeś do Hiszpanii z naderwaniem więzadeł. Klubowy fizjoterapeuta kazał lecieć Ci w domu przez tydzień. Tydzień w którym mieliśmy lecieć na Ibizę.Wyluzować się,odpocząć,poimprezować - wszystko się tak nagle zmieniło. Cieszyłeś się, nawet bardzo. Pamiętasz? Siedziałam wtedy na tarasie. Przycupnąłeś przy mnie,ująłeś moją drobną twarz w swoje dłonie. 'wynagrodzę Ci to,jeszcze nie teraz ale wynagrodzę' Złapałeś mnie w pasie i przyciągnąłeś do siebie powoli zaczynając całować moją szyję. Znów Ci uległam. Spędziliśmy razem namiętną noc. Rano,gdy się obudziłam zastałam na szafce karteczkę na ,której napisałeś,że pojechałeś do Twojej mamy. Miałeś zostać u rodziców cały dzień, jednak wróciłeś po niecałych dwóch po godzinach z siostrą i Marciem. W takie dni w trójkę odpalaliście konsolę. Mogliście grać godzinami. Jedynie Tessa denerwowała się kolejną przegraną, rzucając padem. Przychodziła wtedy do kuchni i razem ze mną przygotowywała dla Nas posiłek. Kochałeś Ich. Wieczorem,gdy odjechali powiedziałeś mi,że idziesz się położyć. Poszedłeś. W tym czasie posprzątałam po kolacji. Kiedy uchyliłam drzwi do naszej sypialni,zobaczyłam jak siedzisz na kancie łóżka, z twarzą schowaną w dłoniach .Przykucnęłam przed Tobą,z poważną miną bo wiedziałam że coś się stało .Próbowałam odsłonić Twoją twarz,ale zapierałeś się z taką siłą że nie dałam rady.
-co się dzieje? - szepnęłam najciszej jak się dało . Podniosłeś na mnie wzrok i patrząc mi głęboko w oczy odpowiedziałeś łamiącym się głosem
-zdradziłem cię

Myślałam że grunt zawali mi się pod nogami,ale nie potrafiłam krzyczeć, płakać,uderzyć Cię w twarz. Usiadłam blisko Ciebie,chwytając Twoje trzęsące się dłonie. Przyłożyłam Twoją głowę do klatki piersiowej tuląc Cię jak nigdy dotąd mocno.
-To się stało tak nagle. Przepraszam. - szepnąłeś cicho dodając - Kocham Ciebie, nie ją.
Łzy z Twojego policzek spływały na moje dłonie,nie potrafiłam w tamtej chwili odpowiedzieć "ja ciebie też",ale to była jedyna myśl w mojej głowie. Zasnąłeś po godzinie znów mówiąc, jakim to jesteś dupkiem. W tamtej chwili musiałam wyjść na podwórko zapalić. Tak zapalić. Nie nawiedziłeś tego. Jednak wiedziałeś,że to mnie uspokaja. Siedziałam tam na ostatnim schodku z szlugom w dłoniach. Zastanawiając się dlaczego zareagowałam tak a nie inaczej. Dlaczego nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa,dlaczego nie potrafiłam Cię spoliczkować. Nie potrafiłam,bo byłeś dla mnie najważniejszą osobą,którą kochałam.




od autorki: myliłam się tym,że następną 'kartkę' dodam dopiero za jakiś czas. Okazało się,że wystarczyło kilka poprawek i przed ostatnia jest już gotowa no dobrze powiedzmy ze wszystko został tylko jeszcze malutki epilog.  Na koniec szykuję malutką niespodziankę.. Ale poczekajmy na epilog i Wasze opinie na temat tego 'pamiętnika'

niedziela, 7 lipca 2013



14 lipca


Wparowałeś do domu. Zapewne szukałeś mnie w salonie lub gdziekolwiek indziej. Zawsze,ale to zawsze zapominałeś,że uwielbiałam przesiadywać w kuchni gdy byłeś na treningu. Słyszałam krzyki Twoje i Twoje przyjaciela - Marca. Praktycznie po każdym treningu zapraszałeś go na obiad. Nigdy nie odmawiał. Tym razem też tak było, stałam przy blacie kuchenki krojąc kurczaka. Uwielbiałeś go. Przywitaliście się, siadając na krzesłach. Nie chciałeś nic mi powiedzieć pamiętasz? Złapałeś do rąk jabłko. Ta cisza była niezręczna dla Ciebie. Siedziałeś jak na szpilkach.Może obawiałeś się mojej reakcji? Nie wiem. Jednak gdyby nie Marc nie powiedziałbyś. Zmusił Cię.
-podpisujemy kontrakt -powiedziałeś niemalże najciszej jak potrafiłeś.
-co? - odłożyłam wtedy nóż na blat, odwracając się do was twarzą - żartujesz prawda?
-nie - wstałeś i odszedłeś do mnie - na początku sezonu.
To było Twoje marzenie. Stać się częścią pierwszej drużyny, chciałeś dzielić szatnię z najlepszymi piłkarzami globu. Oboje cieszyliście się a ja wraz z wami. Chcieliście urządzić imprezę w ogrodzie. Stałam w zaparte nie pozwalając na to,aby kolejny raz ktoś zniszczył kwiaty. Wyszedłeś z kuchni wkurzony. Narzekając. On został. Wyjął z kieszeni komórkę. Zadzwonił raz,później drugi. Odetchnął z ulgą, przepraszając mnie wyszedł poszukać Ciebie. Wróciliście razem po niecałych 20 minutach. Pamiętasz? Przeprosiłeś mnie, a później chciałeś abym poszła z tobą na 'waszą' imprezę na plaże w San Andre. Tak bardzo chciałeś,abym Ci towarzyszyła. Udawałam chorą jednak wiedziałeś,że ściemniam. Zacząłeś mnie łaskotać. Zdawałeś sobie sprawę z tego,że to mój słaby punkt i ulegnę. Uległam. Pocałowałeś mnie i w niemalże w podskokach pędziliście na zakup alkoholu. Na odchodne powiedziałeś,żebym była gotowa przed 19. Dotrzymałam obietnicy tuż przed czasem przyjechałeś do domu. Przebrałeś się w te śmieszne zielone spodenki,które rzucały się w oczy. Za każdym razem chciałam je wyrzucić,spalić cokolwiek. Nie pozwalałeś, nawet przez jakiś czas nosiłeś je w torbie na treningi tylko po to,abym je nie spaliła. San Andre. Tam urządziliście imprezę spraszając kilkunastu znajomych. Zorganizowaliście wszystko. Alkohol,jedzenie,muzykę - wszystko sami. Nawet nie zapytałeś mnie czy mam chęć pomóc Tobie. Zaprosiłeś nawet Emily. Dlaczego? Nie wiem. Przecież jej nie lubiłeś,a jednak zaprosiłeś. Piliśmy,śmialiśmy się, nie przeszkadzało Ci to,że całowałeś się przed przyjaciółmi. Bawiliśmy się nieźle, dopóki Rafa nie zaprosił mnie do tańca. Wiedziałam jak się czerwienisz, zabierając ze stołu butelkę piwa. Siedziałeś na pniu, tak abyś miał mnie na oku. Pałałeś do niego nienawiścią, nawet nie wiem dlaczego. Nie zdążyłeś mi tego wytłumaczyć. Dogadywałam się z nim lepiej niż z kimkolwiek z twoich znajomych, wściekałeś się o to. Zacznijmy od tego,że wściekałeś się o wszystko. O nasze rozmowy,wznoszenie toastu na twoją i Marca cześć,śmianie się. Później zniknąłeś mi z pola widzenia. Zaczęłam Cię szukać, Ciebie i Marca. Zniknęliście oboje nawet nie wiedziałam gdzie. Zwinęłam się z tamtą wiedząc,że nie znajdę was. Wróciłam do domu. Sama. Przebrałam się w luźniejsze ciuchy i siedziałam z padem w dłoniach czekając na Ciebie. Wiedziałam,że to bez sensu. Bo zapewne siedziałeś na bartrowej kanapie z puszką piwa w dłoni i wyładowałeś złość na nim. Przeklinałeś mnie,jego,siebie samego.



Od autorki: Cześć, jak widzę jest trochę osób zainteresowanych tymi "kartkami". Już ostatnio chciałam dodać kolejną część,ale z powodu awarii komputera nie dałam rady. Jak widzicie dopiero dzisiaj dostałam w swoje ręce laptopa siostry i dodaję. A więc życzę miłych wakacji i do zobaczenia za niedługo. :) PS. jakiekolwiek pytania proszę kierować na ASK.FM Piona! 

piątek, 24 maja 2013



2 czerwca.


Graliście ostatni mecz w tym sezonie pamiętasz? Jeszcze przed wyjazdem mówiłam Ci czy wygracie czy też nie i tak różnicy nie zrobi,bo mieliście puchar w dłoniach. Za każdym razem,gdy tak mówiłam wściekałeś się,robiłeś się czerwony i w dodatku zgrzytałeś zębami. Wiedziałeś,że tego nie toleruję. Jednak za każdym razem,gdy powiedziałam coś nieodpowiedniego robiłeś to. A później? Bezczelnie śmiałeś się wyjmując z lodówki kolejną porcję czekoladowych lodów na ukojenie nerwów.Wiesz dokładnie pamiętam jak kazałeś mi czekać na lotnisku. W Barcelonie lało jak cebra,wychodziłeś z lotniska.Stałam tam wtedy na krytym parkingu oparta o twoje czarne audi.Co jakiś czas spoglądałeś w moją stronę tak jakbym za chwilę miała zniknąć,rozpłynąć się w powietrzu.Śmiałam się,śmiałam bo robiłeś to tak uroczo.Pożegnałeś się z przyjaciółmi tłumacząc się zmęczeniem tylko dlatego,żeby spędzić ze mną choć odrobinę czasu. Podszedłeś do mnie tradycyjnie całując w policzek na powitanie.Nie lubiłeś całować się publicznie.Wstydziłeś się,a ja wręcz perfidnie to wykorzystywałam. Za każdym razem,gdy byliśmy w supermarkecie czy w butiku, w którym kupowałeś prezent dla młodszej siostry ciągnęłam Cię na koniec sklepu do przebieralni.Wystarczyły tylko czułe słówka i niedosyt pocałunków,a ty biegłeś za mną prosząc o więcej.Większość pań,które chciały skorzystać właśnie z tej,w której my byliśmy w niej.Karciła nas wzrokiem mówiąc "Kolejni co łóżka w domu nie mają" Zawstydzałeś się wtedy przepraszając. Nawet nie wiem po co przepraszałeś? Przecież ja sama wiedziałam,że lubiłeś robić zwariowane rzeczy. Potrafiłeś opanować sytuację,później łapałeś mnie za dłoń wyprowadzając z butiku. Wrzuciłeś torbę na tylne siedzenie i wpakowałeś się obok mnie znów mrucząc niezadowolenie pod nosem,że po raz kolejny zabrałam Ci klucze do samochodu.Jednak z czasem stawało to się naszym rytuałem. Ja woziłam Cię na mecze, Ty znów mnie gdziekolwiek sobie zażyczyłam,jechałeś tylko po to,żeby mieć swoje cztery kółka.Nie zwracałeś uwagi na to czy czy jechałeś do Emily, której tak bardzo nie lubiłeś. Odstawiałeś mnie pod bramą jej domu,mówiąc znany tekst 'nie wejdę. Nie lubię. Będę u chłopaków' I tak za każdym razem. Odstawiłam samochód pod nasz dom. Jak zawsze prędko wychodziłeś tak abyś mógł pierwszy wejść pod prysznic. Nie dziwiło mnie już Twoje zachowanie. Wchodząc do domu zawsze,ale to zawsze potknęłam się o twoje buty, bądź torbę treningową. Wściekałam się. Zbierałam po Tobie wszystko, klnąc pod nosem. Później chowałam wszystko tak,abyś na drugi dzień sam mógł klnąc, szukając ich. Jednak po niedługim czasie wszystko wracało do normy. Siedziałam w kuchni czekając,aż woda w czajniku się zagotuje. Przychodziłeś wtedy w ręczniku owiniętym wokół bioder. Nigdy nie potrafiłeś osuszyć się do końca. Wyglądałeś wtedy tak seksownie. Podchodziłeś do mnie, biorąc mnie w swoje objęcia szepcząc pomiędzy pocałunkami tak banalne słowa 'brakowało mi Ciebie' . Ulegałam Ci. Brałeś mnie wtedy na ręce niosąc do naszej sypialni.


od Autorki: Jest pierwszy! mam nadzieję,że się spodoba.Osoby,które chcą być informowane proszę o zostawienie numer GG.